USUWANIE DPF NADAL LEGALNE

Nie będzie kary za wycięcie DPF-u. Posłowie odrzucili projekt przepisów

 

Z karą w wysokości nawet 5 tys. zł miały się liczyć osoby, które decydują się na usunięcie filtra cząstek stałych z samochodu. Propozycja przepisów nie wejdzie jednak w życie, gdyż została odrzucona przez posłów.

Filtr cząstek stałych ( DPF ) to element, którego zadaniem jest zmniejszanie w spalinach zawartości sadzy, a co za tym idzie wiążących się z nią, niebezpiecznych dla zdrowia człowieka substancji. Przedostające się do powietrza ciężkie cząstki sadzy trafiają do płuc i tam osiadają, przyczyniając się do poważnych chorób - od astmy i dolegliwości układu oddechowego, po nowotwory . Niestety, filtr cząstek stałych jest praktycznie bezobsługowy tylko przez pierwsze lata eksploatacji samochodu. Później pojawiają się problemy.

System oczyszczania filtra nie radzi sobie już ze swoim zadaniem albo konieczne jest uzupełnianie specjalnego, drogiego płynu w przypadku filtrów mokrych. Z czasem nawet warsztatowe oczyszczanie filtra nie daje już spodziewanych efektów. Wielu kierowców decyduje się więc na jego wycięcie - ze szkodą dla środowiska i zdrowia ludzi.

Tej powszechnej praktyce miało przeciwstawić się nowe prawo. Zaproponowana przez Nowoczesną nowelizacja Prawa o ruchu drogowym oraz Kodeksu wykroczeń przewidywała możliwość nałożenia grzywny w wysokości do 5 tys. zł na właściciela, a nawet użytkownika samochodu z wyciętym filtrem DPF. Co ważne, taka sama kara miała spotkać osobę, która podjęłaby się wycięcia tego elementu . Dziś część mechaników zupełnie otwarcie oferuje takie usługi, a niektóre zakłady uczyniły nawet z tego swoją specjalizację.

Propozycja nowelizacji nie wejdzie jednak w życie. Sejm odrzucił ją w pierwszym czytaniu – głównie głosami posłów Prawa i Sprawiedliwości. Szkoda, bo była to realna szansa na znaczne zmniejszenie skali zjawiska. Jest jeszcze inny – rządowy pomysł. W lipcu rząd poinformował , że zamierza tak zmienić przepisy, aby samochody z wyciętym filtrem cząstek stałych nie mogły przejść corocznego badania technicznego . Kłopot w tym, że wykrycie tego procederu nie jest łatwe.

Fachowy mechanik wycina filtr DPF, zostawiając jednak jego obudowę. Jednocześnie modyfikowane jest oprogramowanie sterujące pracą jednostki napędowej. W efekcie wycięcia DPF-u nie widać pod podwoziem, a kontrolki obok zegarów nie wskazują na żadne nieprawidłowości . O usunięciu filtra można byłoby łatwo przekonać się, dokonując analizy spalin. Problem w tym, że urządzeń zdolnych do wykrycia nadmiernej emisji niebezpiecznych dla zdrowia substancji z rury wydechowej nie posiadają ani patrole policji, ani stacje kontroli pojazdów. Przepis o niezaliczaniu przeglądu za wycięty PDF byłby więc martwy od samych narodzin.

Wycinanie filtrów DPF od lat jest w Polsce problemem. Od lat nie znaleziono również jego rozwiązania. Jednym ze sposobów na ograniczenie tego zjawiska byłoby nałożenie sankcji na mechaników wykonujących takie usługi. Pomysł ten przepadł jednak właśnie w Sejmie. Drugim środkiem mogłoby być doprowadzenie do spadku popularności diesli poprzez obniżenie obciążeń fiskalnych nakładanych na sprzedawaną benzynę albo wprowadzenie ograniczeń w poruszaniu się dieslami w miastach. Czas pokaże, czy którakolwiek z tych opcji wejdzie w życie.

Źródło: Policja

Kolejna bardzo ważna informacja dla wszystkich tych, którzy czytają bzdurne informacje na temat wykrywania usunięcia DPF. Cytujemy prezeza Polskiej Izby Stacji Kontroli Pojazdów:

Jak zostało wskazane, obecnie nie ma na rynku takiego urządzenia jak wieloskładnikowy analizator spalin silników o zapłonie samoczynnym (diesla), ani nie ma też innych metod pomiarowych jak pomiar zadymienia spalin. Nie ma technicznej możliwości, aby zbadać skład chemiczny spalin takich pojazdów na stacjach kontroli pojazdów. Warto zaznaczyć, że również w Unii Europejskiej nie ma procedur dotyczących takiego sposobu badania pojazdów w eksploatacji. Jest to możliwe, ale tylko w warunkach laboratoryjnych, podczas przeprowadzania badań homologacyjnych na hamowni silnikowej lub podwoziowej. Stacje kontroli pojazdów laboratoriami jednak nie są. Mają one sprawdzić, czy stan techniczny auta jest dobry i czy nie stwarza on zagrożenia bezpieczeństwa ruchu drogowego i ochrony środowiska w sposób prosty i nieskomplikowany. Uważam, ze taka rewolucja infrastrukturalna jest mało realna, zarówno w Polsce jak i w Europie. W całej dyskusji w przestrzeni publicznej o smogu, główny nacisk kładzie się na transport i zawartość trujących substancji w spalinach samochodowych. Okazuje się tymczasem, że spaliny samochodowe nie są głównym sprawcą powstawania smogu. Dużo więcej zanieczyszczeń jest wytwarzanych np. przez piece grzewcze, dlatego przecież zjawisko smogu jest najbardziej odczuwalne w sezonie grzewczym, a nie wtedy kiedy jest ciepło i ruch samochodowy jest największy. Spodziewam się, czego zresztą zapowiedzi już słychać, że poprzez planowane zmiany prawa unijnego dojdzie do ograniczenia produkcji pojazdów zasilanych silnikami.

Kolejna fragment informacji o przebiegu badania KLAROWNOŚCI spalin:

Dodatkowo, według nich pomiar zadymienia przeprowadzony zgodnie z procedurą jest trudny lub niemożliwy do zrealizowania. Wpływ na to ma fakt, że producenci nowoczesnych samochodów wyposażonych w silnik diesla prześcigają się w wyposażaniu swoich pojazdów w coraz nowsze blokady i sterowniki mające na celu na przykład odcięcie zapłonu przy przekroczeniu określonej ilości obrotów. Założenie badania przewiduje natomiast „wkręcenie” silnika na znacznie wyższe obroty.

 

Comments are closed.